Mam 32 lata i jestem w 38 tygodniu ciąży.
Z każdym ruchem i kopniakiem jestem najszczęśliwszą mamą na świecie. Uzyskanie tej ciąży było prawdziwą walką – z bólem, operacjami, lekami i kilkoma niepowodzeniami. Zajęło mi to ponad 6 lat. Odkąd zaczęłam miesiączkować, umierałam z bólu i dwa lub trzy dni w miesiącu byłam wyłączona z normalnego funkcjonowania. Początkowo w szkole potem w pracy było już dużo gorzej, nie mogłam co miesiąc brać urlopu. Wtedy dostałam antykoncepcję i leki przeciwbólowe – było znośnie, ale nigdy normalnie. Na jednej z wizyt doktor powiedział mi, ze mam torbiel, ze trzeba się będzie zoperować. Mój wyrok brzmiał: endometrioza. I najlepsze zalecenie na leczenie tego paskudztwa to ciąża. I stwierdzenie, ze jak zajdę w ciążę, to wszystko mi przejdzie.
Najpierw była operacja, w której wycięli tą torbiel i potwierdzili diagnozę. Długo dochodziłam do siebie i po odczekaniu pół roku od operacji zdecydowaliśmy się na dziecko. Musiałam odstawić antykoncepcję czyli wrócić do comiesięcznych garści tabletek przeciwbólowych i zaciskaniu zębów. Miałam nadzieje, ze szybko zajdę w ciąże i ta terapia będzie dla mnie najlepsza. Ale mijały miesiące bez efektu. W tym czasie zdiagnozowali u mnie kolejna torbiel tym razem na drugim jajniku. Kolejna operacja?! Tak – i znowu pół roku w plecy.
Byłam załamana. Ale nie było rady, doktor powiedział, ze z taką torbielą jajnik nie działa i nie zajdę w ciążę. Znowu po pół roku rozpoczęliśmy starania. Ale mijał cykl za cyklem i nic.
Zgłosiłam się do doktora zajmującego się leczeniem niepłodności. Wyszło, ze mam niedrożny prawy jajowód i pewnie liczne zrosty w brzuchu, ale co gorsza mój poziom jajeczek do zapłodnienia był niski – 0,56. Jak przeczytałam w Internecie, co to znaczy, to zamarłam – pamiętam, ze czułam wtedy, jakby ktoś powiedział mi, że to koniec mojego życia, ze mam chorobę nowotworową i nic się już nie da zrobić. Tamten dzień będę pamiętać do końca życia. To był mój wyrok – kolejny po endometriozie.
Jedyną nadzieją było in vitro. Doktor powiedział mi, jakie mogą być szanse, ze może być różnie. Ale to była moja jedyna deska ratunku, której się uczepiłam. Niestety nie mogliśmy mieć refundacji leków, wiec wszystkie oszczędności wpakowaliśmy w to. Pierwszy raz stymulacji praktycznie nie było efektu, słabo jajniki reagowały i nie miałam pobieranych jajeczek – nie było co. Kolejny raz dostałam inne leki – mocniejsze i miałam zabieg, ale z pobranych jajeczek nie udało się uzyskać zarodków do przeniesienia do macicy, przestały rosnąć. Podjęliśmy decyzje ze spróbujemy jeszcze raz. Kolejny raz znowu mocne leki i zabieg. Znowu usłyszałam, ze moje jajeczka są słabej jakości. Ale tym razem był zarodek. Nie nastawiałam się na to, że się uda, mimo ze wiedziałam, że to moja ostatnia szansa, ze finansowo na razie nie będziemy mogli sobie pozwolić na kolejne in vitro. Po prostu poszłam na zabieg podania zarodka do macicy, tak spokojnie, bez emocji, bez obiecywania sobie, ze może się udać. Za dużo razy czułam to rozczarowanie, pomieszane ze złością na siebie i takie straszne poczucie bezradności, ze nie chciałam kolejny raz przez to przechodzić.
Po 10 dniach od zabiegu zrobiłam badanie bhcg i był wynik 89! Najpierw myślałam, ze oszaleje ze szczęścia, ale potem że przecież to jeszcze nic, że różnie może być. Poddałam się temu, co dalej doktor zalecał. Ale było dobrze. Bhcg rosło i zaczęłam się przekonywać, że może naprawdę jestem w końcu w ciąży. Do badania usg, na którym doktor pokazał mi bijące serduszko, nie potrafiłam się cieszyć, nie mogłam uwierzyć i nie chciałam zapeszać. Po tym badaniu czułam jakbym nabrała jakiejś cudownej mocy. Byłam tak szczęśliwa, ze los w końcu był dla mnie łaskawy, że po tak długiej walce mogę być w ciąży. Teraz to już końcówka i mała już niedługo będzie z nami na świecie. To największe szczęście jakie mnie w życiu spotkało.
Nie wyobrażam sobie, że kiedyś kobiety musiały żyć z tym wyrokiem, bo nie było in vitro. Mam nadzieje, ze jeśli ktokolwiek stanie, tak jak ja, przed taką decyzją, z wyrokiem endometriozy, małej ilości jajeczek i pociętym brzuchem, to dzięki temu, że mnie się udało, będzie wierzyć że tez się uda. Życzę każdej kobiecie takiego szczęścia zostania Mamą.