Medycyna i sztuka – to tylko z pozoru zupełnie inne dziedziny – łączy je zainteresowanie ludzkim ciałem. W sztuce znajdujemy nawiązania do medycyny, a w medycynie do sztuki. Głównym narzędziem nie jest pędzel czy skalpel, ale w obu przypadkach – spojrzenie. Ważne jest też określenie celu oraz ścieżki, jaką należy podążać, aby go osiągnąć. Dobór sposobu leczenia według najlepszej wiedzy i umiejętności lub wyobrażenie o tym, jak ma wyglądać powstające dzieło.
Jednym z twórców naszego bloga jest lekarz urolog Tomasz Wiatr, którego zainteresowaniem, poza urologią, jest rysowanie. O połączeniu tych dwóch dziedzin, o codzienności w niecodziennym otoczeniu i o nowych pomysłach na przyszłość, rozmawiam z prawdziwym człowiekiem z pasją.
Red: Lekarz czy artysta? Jedno i drugie?
Tomasz Wiatr: Gdybym musiał zdecydować, pewnie nie umiałbym wybrać, czy medycyna, czy sztuka. Sama medycyna jest sztuką, więc można powiedzieć, że te obie dziedziny są sobie bardzo bliskie. Szczęśliwie dla mnie, udało mi się je pogodzić i mogę się cieszyć z bycia lekarzem, który rysuje.
Red: Pana pierwsze rysunki. Kiedy powstały, co przedstawiały i w jakim stopniu przypominały te obecnie tworzone?
TW: Pierwsze rysunki, aż wstyd się przyznać, powstały na… dyżurze w szpitalu. Teraz z perspektywy czasu wiem, że była to forma odreagowania stresu związanego z ciężką pracą lekarza. Początkowo był to pejzaż, trochę kopii znanych malarzy, a na sam koniec portret, który towarzyszy mi do dzisiaj.
Red: Dlaczego akurat portrety? Dlaczego znani ludzie?
TW: Od zawsze fascynowała mnie ludzka twarz, jest tam mnóstwo interesujących elementów, zwłaszcza upodobałem sobie portrety starszych ludzi. Pomysł na portretowanie znanych osób wyniknął z konfrontacji z widzem. Był to dla mnie sprawdzian, czy sportretowana osoba zostanie rozpoznana – jeśli tak – to znaczy ze portret był udany.
Red: Aktualnie powstaje seria rysunków anatomicznych. Kiedy na nie patrzę, kojarzy mi się Leonardo da Vinci, ale też późniejsi, XVII- i XVIII-wieczni lekarze, którzy tworzyli pierwsze atlasy anatomiczne, na podstawie sekcji zwłok. W jaki sposób udaje się Panu z taką dokładnością oddać najdrobniejsze szczegóły?
TW: Z całą pewnością pomaga w tym codzienna praca urologa, który, jak wiadomo, jest chirurgiem układu moczowego kobiet i mężczyzn. To przede wszystkim superelegancka chirurgia, bardzo dokładna, precyzyjna i wyrafinowana. Większość zabiegów odbywa się przez przysłowiową „dziurkę od klucza”. Precyzja, której wymaga ode mnie urologia, przekłada się na dokładność w rysunkach anatomicznych.
Red: Czy medycyna widziana oczami artysty wygląda inaczej? Lekarz, który codziennie spotyka wielu cierpiących pacjentów, musi dostrzec w nich ich indywidualny ból, poznać ich problemy i każdemu z nich starać się pomóc. Wydaje się, że potrzebna jest duża wrażliwość na cierpienie, empatia. Czy sztuka w jakiś sposób pomaga rozbudzić tę wrażliwość?
TW: Sztuka rzeczywiście uczy mnie wrażliwości, która jest niezbędna w pracy lekarza. Uważam, że obcowanie ze sztuką, patrzenie na świat przez pryzmat własnych twórczych działań, wyzwala duże pokłady wrażliwości. Pacjenci to czują i myślę, że przekłada się to na relacje z moimi chorymi. Z całą pewnością pomaga w jeszcze lepszym zrozumieniu pacjenta.
Red: Czy w codziennej pracy z pacjentami czerpie Pan inspiracje do tworzenia sztuki?
TW: Niejednokrotnie żartuję, że kolejnym projektem będzie stworzenie cyklu portretów moich pacjentów. Skoro przychodzą mi do głowy takie pomysły, to znaczy, że pacjenci muszą być dla mnie inspiracją. Bardzo często padają pytania o kolejne wystawy i kolejne rysunki. Niektórzy z pacjentów sami podsuwają propozycje, co powinienem narysować.
Red: Jak na co dzień przenikają się te dwie dziedziny w Pana życiu? Jak wygląda Pana typowy dzień?
TW: Niestety nadmiar zawodowych obowiązków nie zawsze pozwala mi w satysfakcjonujący dla mnie sposób łączyć obie dziedziny. Gdybym tylko mógł, chętnie, w każdej wolnej chwili uciekałbym w twórcze aktywności. Jeśli tylko starcza mi sił i entuzjazmu, to staram się rysować codziennie po pracy, wieczorami. Jest to najlepsza forma odreagowania.
Red: Kiedy głównie znajduje Pan czas na rysowanie? Jaka pora jest najlepsza – dzień, noc, weekendy? Czy zawsze, kiedy ma Pan wolny dzień, można tak po prostu usiąść „z marszu” i rysować? Czy potrzebna jest jakaś inspiracja, wena twórcza?
TW: Inspiracja jest bardzo ważna. Często po obejrzeniu wystawy, lub kontaktu z malarstwem, układam w głowie plan kiedy i co zacznę tworzyć. Nie da się tego robić na zawołanie i wena jest szalenie istotna. Jeśli już znajdę sposobność do tego, by rysować, to najlepszą porą jest noc. Pozwala się najskuteczniej wyciszyć i skupić na rysunku. Red: Jak rodzina „znosi” Pana pasje – zawód lekarza to godziny spędzone w szpitalu i klinice, a rysowanie również jest bardzo czasochłonne. Znajduje Pan czas dla najbliższych w tym całym pędzie życia?
TW: Staram się znaleźć równowagę we wszystkim co robię. Przyjaciele i rodzina są najważniejsi, dlatego na pierwszym miejscu stawiam bliskich.
Red: Udziela Pan wykładów na krajowych i międzynarodowych konferencjach, warsztatach i szkoleniach. Jak dokładnie wygląda taka działalność naukowa? Jakie możliwości daje?
TW: To bardzo absorbujące zajęcie. Wymaga dużego skupienia i angażuje mocno emocjonalnie. Do wykładów staram się przygotować najdokładniej, jak to możliwe: pełna koncentracja, a po wykładzie satysfakcja. Nie ukrywam, że daje to pozytywną energię do dalszych działań.
Red: Czy wystąpienia w różnych miejscach to nie jest takie trochę życie na walizkach?
TW: Niestety tak, nieustanne wyjazdy, ciągły bieg, to wszystko składa się na kompletny brak wolnego czasu. Mimo, że to element mojego krajobrazu, to czasem myślę o tym, żeby najzwyczajniej w świecie po prostu zwolnić trochę i popatrzeć na wszystko z większym dystansem.
Red: Ma Pan jakąś życiową dewizę?
TW: Uważam, że trzeba żyć pełnią życia, niczego w życiu nie żałować i zawsze robić to, co się kocha.
Red: Jakie są Pana plany na przyszłość? Rozwój naukowy, czy artystyczny, a może zupełnie nowy pomysł na siebie?
TW: Jak we wszystkim chcę zachować balans, więc jeśli uda mi się pogodzić rozwój naukowy z artystycznym, to byłoby wspaniale.
Red: Co jest Pana największym marzeniem?
TW: Połączenie trzech rzeczy: szczęśliwa rodzina, satysfakcjonująca praca i radość z artystycznego tworzenia.
Najnowszą pasją doktora jest fotografia – poniżej prezentujemy kilka zdjęć z Madagaskaru i Ekwadoru. Jak widać, talent można pozostawić samemu sobie, ale można go też mnożyć i doskonalić. Potrzeba tylko chęci, zaangażowania i ogromnej wytrwałości. I niech to będzie motywującym dla wszystkich, podsumowaniem naszego wywiadu.
Rozmawiała: Aneta Macur